Zaczęło się upalne lato i fakt ten powoduje u mnie ograniczenie
blogowania i zaglądania do neta. Kilogramy truskawek i czereśni, ogórki
małosolne, cukinie, bakłażany, spotkania ze znajomymi, wieczorne spacerki z psami lub
przesiadywanie na balkonie, to czynności konkurencyjne do blogowego świata. Poza
tym, mało się dzieje dekoracyjnie i wnętrzarsko.
Należy odnotować fakt, ukończenia biureczka i efekt końcowy
nawet mnie zadowala. Teraz trzeba tylko zadbać o dodatki i jakoś zagospodarować
przestrzeń. Na razie jest tak.
Drugi fakt dotyczy szaleństwa kwiatowo-ziołowego na
balkonie. Wszystko pięknie się rozrosło. Mój klematis, który miał tylko jeden
kwiat, zastępuje mi skutecznie winobluszcz. W zielonej formule też mi się
podoba.
Trzeci fakt, dotyczy nieletnich, którzy pomału rozpierzchną
się po mazurskich jeziorach i nadmorskich plażach. Ja też tak chcę…..
Czwarty fakt dotyczy zwierzęcej menażerii. Psy rozleniwione
przesypiają upalne dni. Przyjmują pozy bezwstydne i czekają na głaszczące dłonie
domowników. O mały, malutki włosek, kolejny bezdomny, wyrzucony chamsko przez
„właścicieli”, oderwany od piersi matki szczeniak trafiłby pod mój dach. Na
szczęście dla mnie znalazł szybciutko kochający nowy dom. Na szczęście piszę,
bo jestem straszną psiarą ale jednak odrobinę rozsądku jeszcze w sobie mam. W
końcu nie mieszkam w domu z ogrodem tylko w mieszkaniu w bloku.
Pozdrowienia ślę:)
Lato, lato, lato…