Jakiś czas temu zakupiłam w klamociarni za grosze półeczkę na przyprawy. Nie była za urodziwa ale wiedziałam, że nie obejdzie się bez farby i pędzla. Trochę odstała sobie, nabrała mocy urzędowej i ta dam!!! Teraz o wiele bardziej mi się podoba. Zastosowałam farbę akrylową, świeczkę i dodałam napisy. O ile półeczki były drewniane i farba po oczyszczeniu łatwo sie rozprowadzała, tak korki od buteleczek były plastikowe i trochę więcej zachodu mnie to kosztowało:) Ale efekt mnie zadowala. Ponieważ za oknem szaro-buro, zdjęcia robiłam pod oknem, gdzie zazwyczaj stacjonuje lwica salonowa - Fela. Przyglądając się co Pańcia wyrabia z aparatem, żeby dobre zdjęcie wyszło, nie jedno pewnie jej przychodziło do głowy:)
A już niedługo przedstawię kończący się projekt łóżka dla córki, czyli z cyklu metamorfozy ale też, nieciekawe, nieprzydatne, zapomniane a przeze mnie ukochane i niepowtarzalne. To znaczy, to co tygrysy lubią najbardziej:)
Pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Przed
Po
I w docelowym miejscu.
A tak rozkwitł przez tydzień walentynkowy hiacynt.
A już niedługo przedstawię kończący się projekt łóżka dla córki, czyli z cyklu metamorfozy ale też, nieciekawe, nieprzydatne, zapomniane a przeze mnie ukochane i niepowtarzalne. To znaczy, to co tygrysy lubią najbardziej:)
Pozdrawiam w niedzielne popołudnie.
Efekt jest świetny! Też uwielbiam zrobić coś fajnego z czegoś co juz nikomu się nie podoba :-)
OdpowiedzUsuńBardzo udana metamorfoza.Yyy chyba mam podobną półeczkę w piwnicy,idę poszukać!Jak to dobrze zajrzeć do kolezanek.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpółeczka jak się patrzy! efekt shabby chic osiągnięty!
OdpowiedzUsuń