Wieje wiosną od wschodu
Wieje wiosną od wschodu... Pamiętacie tę piosenkę Andrzeja Rosiewicza?:) Dzisiaj powiało, oj powiało. Chmury suną po niebie, słońce zagląda w okna od rana. Jak cudownie, od razu zaczyna się coś chcieć:)
A że wiosna się zbliża, świadczą np. takie smutne znaki.
Ruszyły wyręby pod nowe domy i mieszkania. Miejsce od wielu lat odwiedzane przez miejscowych psiarzy, zaczyna zmieniać swoje przeznaczenie. Jeszcze parę dni temu rosły tu piękne wieloletnie drzewa. Kasztan, który jesienią miał piękne owoce, wykorzystywane przeze mnie do wielu dekoracji, zakończył swój żywot... Akacje, dęby, sosny... Płakać się chce...
Mam nadzieję, że to drzewo zostanie. Nie wiem ile może mieć lat. Ale patrząc na grubość konaru.... kilkadziesiąt jak nie set...
Przy okazji wyrębu, zebrałam gałęzie do wazonu. A one, tak jakby chciały ostatni raz zabłyszczeć, wypuszczają pąki w błyskawicznym tempie.
Przy okazji psich wędrówek, znalazłam takie cudo. Wyczyszczone i wysuszone zaprezentowało się tak.
Po 30 minutach, tyle ile się gotował makaron do rosołu, zaprezentował się tak:)
Trochę farby białej, trochę turkusowej i metoda suchego pędzla.
Marzyły mi się ptaszki w środku. Ale takich akurat pod ręką nie znalazłam...
Kolejne zwiastuny nadchodzącej wiosny. Psy wyległy na balkon. Pojawiły się jakieś natrętne muchy:)
A że wiosna się zbliża, świadczą np. takie smutne znaki.
Ruszyły wyręby pod nowe domy i mieszkania. Miejsce od wielu lat odwiedzane przez miejscowych psiarzy, zaczyna zmieniać swoje przeznaczenie. Jeszcze parę dni temu rosły tu piękne wieloletnie drzewa. Kasztan, który jesienią miał piękne owoce, wykorzystywane przeze mnie do wielu dekoracji, zakończył swój żywot... Akacje, dęby, sosny... Płakać się chce...
Kasztan
Mam nadzieję, że to drzewo zostanie. Nie wiem ile może mieć lat. Ale patrząc na grubość konaru.... kilkadziesiąt jak nie set...
Przy okazji wyrębu, zebrałam gałęzie do wazonu. A one, tak jakby chciały ostatni raz zabłyszczeć, wypuszczają pąki w błyskawicznym tempie.
Przy okazji psich wędrówek, znalazłam takie cudo. Wyczyszczone i wysuszone zaprezentowało się tak.
Po 30 minutach, tyle ile się gotował makaron do rosołu, zaprezentował się tak:)
Trochę farby białej, trochę turkusowej i metoda suchego pędzla.
Marzyły mi się ptaszki w środku. Ale takich akurat pod ręką nie znalazłam...
Kolejne zwiastuny nadchodzącej wiosny. Psy wyległy na balkon. Pojawiły się jakieś natrętne muchy:)
Pyszczek do słońca:)
Jak tu się nie wylegiwać na słońcu, jak termometr wskazuje taką temperaturę...:)
Serio:)
I trochę zielonego na balkonie.
Czemu nie:)
Słoneczko wszystkim przesyłam:)
u nas własnie wióra lecą ... u sąsiada ucinają drzewo i u drugiego i tam dalej też słychać piłę ... ech szkoda tych drzew szkoda :/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Wilka szkoda tych pięknych, starych drzew. Niestety niedługo zabetonują ostatnie zielone miejsca:(
OdpowiedzUsuńA powiem Ci, że mnie nawet ucieszyła ostatnio pierwsza mucha :)
Obrazek wyszedł piękny:)
No to dalej czekamy na wiosnę!
Buziaki
Post pachnący wiosną. I gdyby nie te drzewa, byłoby tak pięknie...
OdpowiedzUsuńCiekawą mini-skrzyneczkę udało Ci się znaleźć.
A zdolne łapki wyczarowały z niej piękny obrazek :)
Moje "Maluszki" też tęsknią za długim, wiosennym spacerkiem.
Najlepiej, gdyby mogły poszaleć na łąkach za miastem.
Zdjęcie czarnego "kinolka" urocze :)
Pozdrawiam :)
Jeżeli Ty to w 30. minut, to wymiękam.
OdpowiedzUsuńBuziole