Ambitne plany dwa, kiedy je wdrożę, nie wiem nawet ja…
Jako, że nie mogę usiedzieć w
miejscu, to w głowie znowu zaświtał plan. A właściwie dwa. Plan zaświtał
niejako z potrzeby i zalegających tu i ówdzie dwóch mebelkach. Wdrożenie planu
w całości zajmie mi pewnie całe wieki, bo do „fabryki” codziennie na osiem
godzin muszę podążać. Ale zbliżają się wakacje, więc samoistnie popołudniami
będę miała więcej czasu, gdyż nieletni odciążą mnie pracami naukowymi. Tzn. nie
będę musiała ich zaganiać do lekcji i przepytywać:)
Co do pierwszego planu, to muszę
skonstruować w warunkach domowych kawałek biura. To niejako potrzeba z racji
„byznesu” małża. No gdzieś te papierzyska, pieczątki i inne „biznesowe”
duperele przydałoby się trzymać w jednym miejscu. Pisałyście dziewczyny w
poście o sprzątaniu, że tak u mnie wszystko poukładane. Dziękuję Wam kochane.
Ale chciałabym Was jednak trochę z błędu wyprowadzić. Otóż nie wszędzie jest
czysto i poukładane. Oto przedstawiam Wam ówczesne „biuro” małża.
Szuflandia...
No czegóż tu
nie można znaleźć. Nawet jakieś malusieńkiego pluszaczka. Ja z zasady i z
powodu zgryzoty, które widoki te u mnie wywołują, staram się do tej szuflady
nie zaglądać. Dla Was zrobiłam wyjątek. No cudnie jest, nieprawdaż?
Dlatego,
postanowiłam coś z tym zrobić, bo tego „towaru” wcale nie ubywa a przybywa. Powstanie
biura w naszych warunkach lokalowych graniczy z cudem. Może i jest 100 m
powierzchni ale co bardziej wierni moi czytelnicy czytali już kiedyś o szalonym
konstruktorze naszych miłośniańskich mieszkań. U dzieciaków w pokoju, biura
oczywista zrobić nie mogę. W salonie, nie ma gdzie więc zostaje sypialnia. Marzeniem
byłoby zrobić je na strychu ale póki co, strych wymaga dużych nakładów
finansowych, wiec jeszcze nie teraz.
Ja tu tak o tym biurze i biurze a
w rzeczywistości będzie to po prostu biureczko i regalik nad nim. A inspiracją
za to mogę obarczyć ten oto mebelek.
Biureczko będzie stało w jedynym możliwym do tego
miejscu i będzie dość ciasnawo ale za to w zimie będzie cieplutko w nóżki:) No
jakieś pozytywy muszę znaleźć. Co do diznajnu przyszłego biura, to będzie
oczywista w moich biało-przecierkowych klimatach.
Że to małżowskie biuro,
powiadacie, i nie wypada, żeby tak białawo i romantycznie było? Ano, może i
małżowskie ale, któż jak nie ja jest małżowską kiepsko płatną, jak nie wręcz
darmową sekretarką po godzinach? No któż? Dlatego, będzie po mojemu i basta. A
poza tym, może się trochę w tym „biurze” zmieszczę ze swoimi dekupażowymi
pierdółkami.
Drugi ambitny plan zainspirowany
został tym pięknym stolikiem pod TV. Marnował się przecież, bidulek na strychu.
Czas było go wyciągnąć na światło dzienne.
Cóż, jak stolik pod TV, już mam?
Muszę więc zadziałać kompleksowo i zmienić koncepcję ekhm ekhm „zimowego
ogrodu”.
No ale, jak wspominałam, zajmie
to trochę czasu, więc przez najbliższy czas będę miała o czym pisać na blogu.
Póki co, powstało, hmmm….., pierwsze „cóś” do biura. Na pewno się przyda:)
Gdzie niegdzie krzywizny...
Pozdrawiam:)
Nie, no puszki REWELACJA :)
OdpowiedzUsuńPlan ambitny, trzymam kciuki.
Buziole z sąsiedztwa, bo wpadłam na chwilę do wawki. Może szybka kawka?
szafka Ludwiczek - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńmój M na biurku ma większy misz-masz hihi jak nie chce posprzątać to mu mówię że to zrobię :D a potem wiadomo ... nic nie znajdzie :)))
pozdrawiam
cóż znaczy jedna szuflada wobec TAKIEGO wysprzątanego mieszkania:)
OdpowiedzUsuńPiękna ta szafeczka....
OdpowiedzUsuń